poniedziałek, 25 stycznia 2010

Norwegia za grosze - 12

Tłum. Tak, to nie pomyłka. W Jotunheimen można natknąć się na tłum. Tam niestety też są "ceprostrady". Można również spotkać wielu Polaków. Niczym szczególnym się nie wyróżniają, ale jeśli przechodząc koło namiotu usłyszycie znajome k... mać, to jasny znak, że przebywa tu jakiś turysta znad Wisły. Gdzie więc na pewno nie znajdziemy świętego spokoju? A no niestety na Galdhopiggen. Jeśli na wysokości lodowca Piggbrean zobaczycie w dole małe poruszające się nitki, nie przecierajcie oczu, to nie zwidy. Od strony Juvvashytty nadciągają bowiem "pociągi", albo jak kto woli "owieczki na rzeź prowadzone". Kilkunasto, lub kilkudziesięcioosobowe grupy turystów, dla bezpieczeństwa spięte linami i prowadzone przez przewodników, przemierzają Styggebrean, spiesząc na szczyt. Co prawda w tej części lodowca szczelin prawie nie ma, ale uprzęż i liny dodają smaczku i gdy wreszcie zostaną rozwiązani i wpuszczeni na wierzchołek, cieszą się jak małe dzieci i machają radośnie chorągiewkami, choć pokonali różnicę wysokości wynoszącą zaledwie 620 m.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz