Pięknych krajobrazów, niespotykanych ujęć dzikich zwierząt, reportażowych strzałów zza węgła? A może niespotykane fotki architektury? Nie, nic z tych rzeczy!
Portrety, portrety, portrety... dziesiątki, setki portretów. Gdy pakowałem do plecaka aparat myślałem, że będę musiał pstrykać fotki z ukrycia niczym snajper za linią frontu, a tymczasem wcieliłem się w rolę darmowego automatu do zdjęć. Tak, tak wszystkie robiłem z własnej i nieprzymuszonej woli, ale gdy tylko sięgałem po aparat wszyscy jak na komendę stawali grzecznie i zaczynali pozować. Przeżycia bezcenne - czułem się jakbym zarabiał na życie, robiąc zdjęcia legitymacyjne. Cóż było robić - trzaskałem kolejne portrety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz