środa, 13 stycznia 2010

Norwegia za grosze - 10

Schroniska i schrony. O Schroniskach pisałem już wcześniej, wiec teraz dodam tylko, że z reguły nie prowadzą takiej "garkuchni", do jakiej przyzwyczaiły nas rodzime obiekty. Nie da się wejść o 9 rano na 20 minut, zamówić pomidorowej i schabowego a potem pójść dalej. Myślę, że większą niespodzianką mogą być jednak schrony. Na pierwszym zdjęciu widać porządny i nowoczesny obiekt na szczycie Galdhopiggen. W środku ciepło i przytulnie, gorąca herbata, kawa i moje ukochane snickersy. Można kupić też pamiątkowe koszulki i inne badziewne pamiątki, które wyrzuca się tydzień po powrocie do domu. Jeśli w śniegu jest wydeptana głęboka ścieżka , to w drodze powrotnej można siąść na czterech literach i zjechać w dół lodowca Styggebrean - zapewniam że zbledną wszelkie wspomnienia z dzieciństwa dotyczące ekstremalnych zjazdów na sankach. Tak więc o schronach miałem wrażenia całkiem pozytywne... do czasu gdy w środku lata wchodziłem w śnieżycę na Glitertind. Pogoda była naprawdę fantastyczna - obiektyw oblepiał się mokrym śniegiem 3 sekundy po wyjęciu aparatu. Tak więc zziębnięty pocieszałem się, że tu też jest schron. Napisali tak w Internecie, to niby dlaczego mieliby kłamać? I nie kłamali! Był, a jakże! Porządny kamienny schron. Opisywał nie będę, bo znów się wkurzę i zacznę szukać po IP tego, który to napisał!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz